Zaczęłam od zaaplikowania Jantaru na skalp i zaraz potem naolejowania na trzy godziny włosów od ucha w dół oliwą z oliwek na niebieską odżywkę Isany. Mimo, że w ostatniej niedzieli pisałam, że nie nakładam oleju przed oczyszczaniem, teraz postanowiłam to zrobić, żeby zminimalizować w razie co efekt żółtka z jajka.
Umyłam włosy Barwą, czarna rzepa.
Wcześniej przygotowałam mieszankę z jednego żółtka, pięciu kropel gliceryny, półtorej łyżki maski Sericall, Crema al Latte i ilości na oko oliwy z oliwek. Nałożyłam ją poniżej uszu, ubrałam termokap i potrzymałam trochę ponad pół godziny. Wydawało mi się, że to idealny moment, żeby sprawdzić różnicę, kiedy nie użyję odżywki Garnier, Oleo Repair, włosy wydawały mi się bardzo miłe w dotyku, więc jedynie minimalna ilość poszła na końce i została od razu spłukana.
Odsączyłam pasma w koszulkę, rozczesałam Tangle Teezerem, a końcówki zabezpieczyłam jedwabiem w płynie, Green Pharmacy. I tutaj zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Kosmyki im bardziej schły, tym bardziej w dotyku przypominały siano, nie mogłam przestać ich dotykać. Nie odpuściłam sobie jednak, splotłam kucyk i ponawijałam je (wszystko o metodzie, klik). Jeszcze z mokrymi, przekonana, że będą wyglądały okropnie, poszłam spać.
Rano naprawdę mocno się zdziwiłam, kiedy rozplotłam je i wyglądały dobrze. Pierwszy raz miałam taką sytuację. Podejrzewam, że mogło być to przeproteinowanie (używałam na niedługo wcześniej 2 razy pod rząd maski do włosów brązowych, Marion i nie wiem dlaczego zakładałam, że jest ona emolientowa, kiedy w składzie widać keratynę), nałożenie się na siebie podczas tego samego mycia oczyszczania i kurzych protein, które u mnie zupełnie solo wywołują szorstkość i ostatnia opcja - położenie pod olej niebieskiej Isany (kilka dni później upewniłam się w stu procentach, że aloes nawet w minimalnym stopniu i nawet tu szkodzi). Tylko dlaczego w takim razie żadnych złych efektów nie dało się odczuć następnego dnia? Na to pytanie nie potrafię sobie odpowiedzieć, ale odpowiada mi taka opcja :).
Jak minęła Wasza niedziela dla włosów?:)
Taki zabieg raczej nie jest dla moich włosów :)
OdpowiedzUsuńJak ładnie się pokręciły :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie doświadczyłam ani razu przeproteinowania.
Ja takiego z wielkim bum też nie, jedynie przez jakiś czas przy początkach świadomej pielęgnacji regularnie włosy miały nadmiar protein.
UsuńJa wlaśnie używałam tą samą odżywkę pod olej ze słodkich migdałów! :)
OdpowiedzUsuńU mnie akurat to nie najlepszy pomysł - aloes w składzie :)
Usuńczęsto robię maski z żółtkiem a do tego jeszcze lubię dodać miód :)
OdpowiedzUsuńOpcje z miodem też lubię.
UsuńKoniecznie muszę znowu spróbować żółtka ;)
OdpowiedzUsuńPiękny efekt u Ciebie :)
Dziękuje :)
UsuńLubię maski z żółtkiem,ale nie mogę robić ich zbyt często,bo przeproteinowanie gotowe.
OdpowiedzUsuńa u Ciebie ładny efekt:)
Częściej sięgam po gotowe proteiny, które moje włosy tolerują dość często, a wtedy skręt się nie osłabia. Dziękuję :)
UsuńAleż ja uwielbiam te twoje fale. Prześliczne są :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńŁadne kręciołki :) Fajne mieszanki, może i ja coś takiego wypróbuję na kłaczki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWciąż się zbieram do wypróbowania u siebie maseczki z żółtkiem, ale właśnie sie boję, że mogą być sztywne i suche po tym :/
OdpowiedzUsuń